"O motylu, co nektarem objeść się chciał"
Motyl spijał słodki nektar kwiatowy
Na łące skąpanej w słonecznych promieniach
Po jakimś czasie, wonią słodką upojony,
Zatapiał się w swoich dawnych wspomnieniach
Gdy wiatr wiał i nie szło niczym brzucha napełnić
Bo skrzydełka motyle na wiatr za słabe
Nie zapewniały mu przydatnej zwinności
W efekcie czego mógł zostać zjedzony przez żabę
Schował się wtedy w ciepłym pomieszczeniu
Czekając na półce w niewielkim sklepiku
Po oderwaniu wzroku od okna szarego
Zauważył, że było tu kwiatów bez liku
Raj istny! Wszędzie rośliny barwne
Na wyciągnięcie jego zgrabnej nogi
Zleciał nieco wyżej, a tam, dosłownie wszystko
Kwieciem usłane- od sufitu, do podłogi
Zauroczony widokiem niecodziennym
Przysiadł na jednym z płatków kolorowych
Skoczył prędko, chcąc się zanurzyć
W pyłku słodkim- od nóg, do głowy
I wtedy rozczarował się owad wielce
Gdy pręcik go uderzył plastikowy
A morał z tej bajki bardzo ważny-
Że nawet kwiat sztuczny jest kolorowy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz