To samo jaskrawe
światło zaprowadziło mnie do jakiegoś dziwnego miejsca. Wydawało mi się, że je
znam. To było to samo miejsce, które spotykałem każdej nocy w moich dziecinnych
snach. Była to przestrzeń pełna dobroci, a za każdym rogiem dało się wyczuć
beztroskę i radość. Owa kraina przypominała mi trochę średniowieczne
miasteczko. Góry. Wszędzie było pełno gór i małych domków z uroczymi
okiennicami. Tam było tak pięknie. Chciałem zostać już na zawsze w tym miejscu.
I dostrzegłem… Moich rodziców ? Tak, to na pewno byli moi rodzice. Rozpoznałem ciemne włosy mojej matki i krótkie siwiejące włosy ojca, na których zawsze spoczywał kapelusz. Tak bardzo chciałem do nich podejść i ich przytulić… Ale nagle nadeszła okropna burza. Krople deszczu przypominały wodnych żołnierzy, a każde ciężkie uderzenie o ziemię było strzałem do niewinnego człowieka. Tak nie mogła wyglądać wieczność. Nie o tak bolesnej wieczności słyszałem. A co jeśli… ? Jeśli ja wcale nie trafiłem do nieba ? Tylko do… Piekła… Piekłem mogę nazwać wszystko to, co przeżyłem już tutaj na ziemi. A co jeśli ja wcale nie umarłem ? Ci żołnierze mogli przyjść, aby ostrzec mnie przed nieznanym niebezpieczeństwem. Może ja jeszcze żyję ? Deszcz żołnierzy padał i padał, nie pozostawiając złudzeń, że ta wojna między żołnierzami, a cywilami się kiedykolwiek skończy. Ale przecież… Przecież wojna już się skończyła. Nagle ten deszcz zamienił się w donośny płacz, który wydawał się być taki… Znajomy. To był przecież płacz Stefanii. Otworzyłem oczy. Czułem ogromny ból z tyłu głowy. Po raz kolejny się pomyliłem. Nie trafiłem ani do nieba, ani do piekła. Ja żyję. Mam dla kogo żyć. Coś mnie z nią łączyło. Coś mnie łączyło ze Stefanią. Ja nie mógłbym żyć bez niej, a ona beze mnie. Jesteśmy dla siebie jak powietrze. To ona. Od razu rozpoznałem jej głos.
I dostrzegłem… Moich rodziców ? Tak, to na pewno byli moi rodzice. Rozpoznałem ciemne włosy mojej matki i krótkie siwiejące włosy ojca, na których zawsze spoczywał kapelusz. Tak bardzo chciałem do nich podejść i ich przytulić… Ale nagle nadeszła okropna burza. Krople deszczu przypominały wodnych żołnierzy, a każde ciężkie uderzenie o ziemię było strzałem do niewinnego człowieka. Tak nie mogła wyglądać wieczność. Nie o tak bolesnej wieczności słyszałem. A co jeśli… ? Jeśli ja wcale nie trafiłem do nieba ? Tylko do… Piekła… Piekłem mogę nazwać wszystko to, co przeżyłem już tutaj na ziemi. A co jeśli ja wcale nie umarłem ? Ci żołnierze mogli przyjść, aby ostrzec mnie przed nieznanym niebezpieczeństwem. Może ja jeszcze żyję ? Deszcz żołnierzy padał i padał, nie pozostawiając złudzeń, że ta wojna między żołnierzami, a cywilami się kiedykolwiek skończy. Ale przecież… Przecież wojna już się skończyła. Nagle ten deszcz zamienił się w donośny płacz, który wydawał się być taki… Znajomy. To był przecież płacz Stefanii. Otworzyłem oczy. Czułem ogromny ból z tyłu głowy. Po raz kolejny się pomyliłem. Nie trafiłem ani do nieba, ani do piekła. Ja żyję. Mam dla kogo żyć. Coś mnie z nią łączyło. Coś mnie łączyło ze Stefanią. Ja nie mógłbym żyć bez niej, a ona beze mnie. Jesteśmy dla siebie jak powietrze. To ona. Od razu rozpoznałem jej głos.
- Janek ! – krzyknęła
i po raz pierwszy pocałowała mnie w czoło – Dzięki Bogu, ty żyjesz ! Tak bardzo
nas przestraszyłeś !
Miałem tyle do
powiedzenia, ale czułem wielką gulę w gardle, która sprawiała, że nie mogłem
się odezwać. Zaraz, zaraz… A właściwie dlaczego Stefania powiedziała „Tak
bardzo nas przestraszyłeś?”
Ach tak. Jesteśmy w
domu państwa Grabowskich. Do nich mam właśnie najwięcej pytań na temat moich
rodziców. Wiedziałem jedynie to, że nie żyją. To zdecydowanie za mało.
Zdecydowanie… Powoli podniosłem głowę z
zimnej ziemi i usiadłem na sofie. Trzy pary oczu wpatrywały się we mnie z
troską. Ja też martwiłem się o swoją psychikę, która z dnia na dzień robiła się
coraz słabsza. Nie wiedziałem, jak mam nad tym zapanować. Każdego dnia stawałem na wysokości zadania,
próbując zapomnieć o obozie i o dziesięciu ludziach, którzy oddali życie za
moją ucieczkę. Ale wspomnienia zawsze do mnie wracają.
- Jak… Jak oni
zginęli ? –zapytałem podnosząc głowę i patrząc na pana Grabowskiego.
Stefania siedziała
tuż obok mnie i ściskała kurczowo moją rękę. Jak dobrze, że jest tutaj przy
mnie.
- Była bardzo sroga
zima. Wydaje mi się, że to był styczeń. To był styczeń, prawda ? – zapytał
zwracając się do swojej żony.
Pani Grabowska
pokręciła głową.
- To był styczeń –
kontynuował – Zaraz jak ciebie zabrali. I wtedy przyszli po twoich rodziców. W
nocy. Nie dali im żadnej szansy na obronę. Do dzisiaj pamiętam krzyk twojej
matki. Pamiętam jak błagała ich na kolanach, by ich oszczędzili. Ale oni
szydzili z niej i obrażali od najgorszych, udając, że jej nie słyszą. Zepchnęli
twoją matkę ze schodów i zaczęli ją kopać. Tak samo później zrobili z twoim
ojcem. Widziałem wszystko przez dziurkę od klucza. Byłem zbyt bardzo
przerażony, by choć odrobinę otworzyć drzwi. Bałem się tych bydlaków –
dokończył pan Grabowski.
Nie mieściło mi się
to w głowie. Skąd w tych ludziach tyle nienawiści ?
- A co – próbowałem
powstrzymać łzy, choć było to nie do końca możliwe – A co stało się później ?
- Cóż… Później
zobaczyliśmy przez okno jak do nich strzelają. Nawet po śmierci pluli na ich
twarze i wyśmiewali się z nich.
Chcieliśmy zabrać ich ciała i jakoś godnie je pochować, ale oni zabrali
ich e sobą. Tak mi przykro, Janku… – odrzekł.
- A w jaki sposób moi
rodzice przekazali państwu ten list ? – zapytałem.
Pani Grabowska
popatrzyła na mnie z litością i rzekła:
- Twoja matka
zostawiła mi go dzień wcześniej. Wydaje mi się, że ona coś przeczuwała.
Zanim dowiedziałem
się całej prawdy, bardzo długo zastanawiałem się czy ona cokolwiek zmieni.
Teraz już chyba dobrze to wiedziałem. Nie mogę uciec od wspomnień, ale
wiedziałem, że muszę stąd wyjechać. Muszę wyjechać z Polski.
- Bardzo dziękuję, że
państwo raczyli ze mną porozmawiać. To chyba nasze ostatnie spotkanie –
powiedziałem ściskając ręce państwa Grabowskich.
- Wszystkiego
dobrego, moi kochani – starsza pani pocałowała mnie w czubek głowy.
Razem ze Stefanią
wyszliśmy z ich mieszkania.
~Kate Moore
Za sam początek przyznałabym ci Oscara, Kate. Nie mogę uwierzyć że to już przedostatni rozdział Cudu. To jest tak genialne, że mogłabym to czytać dzień w dzień każdego dnia zachwycając się tym tak samo.
OdpowiedzUsuńNie znoszę się powtarzać, ale w tym przypadku nie mam wyjścia: "Cud" jest po prostu genialny!!
OdpowiedzUsuńTen sen Janka jest taki tajemniczy i opisany w naprawdę mistrzowski sposób. Bardzo podoba mi się ten rozdział :))
OdpowiedzUsuńAle jak to już przedostatni rozdział ?? To niemożliwe, że Cud tak szybko się kończy i za tydzień już ostatni rozdział :-( Mam nadzieję że będzie jeszcze więcej takich znakomitych rzeczy jak to, bo w opowiadaniach spisujesz się śwetnie!
OdpowiedzUsuńPiękny i znów tak samo wzruszający rozdział. Nigdy nas nie zawodzisz !
OdpowiedzUsuńKiedy przeczytałam, że to już ostatni rozdział to dosłownie nie mogłam w to uwierzyć. Ten czas zleciał tak szybko, że nawet się nie spostrzegłam a tu już prawie ostatni rozdział. Kate - dobra robota z tego "Cudu" !!!
OdpowiedzUsuńPrzedstawiłaś okrucieństwo tej strasznej wojny w najgenialniejszym wydaniu i za to mam dla Ciebie ogromy podziw.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy i interesujący rozdział i tak jak koleżanki powyżej również nie mogę zrozumieć że to już ósmy rozdział. SUPER!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńJak to przeczytałam to aż mi szczęka opadła... Super,super, super rozdział <3 :-*
OdpowiedzUsuńTen rozdział podobał mi się, bo był taki opisowy i tajemniczy, prawie w całości poświęcony mojej ulubionej postaci-Jankowi.Wydaje mi się że muszę zająć się czytaniem Cudu znów od początku!
OdpowiedzUsuńAaaa sobota już się zbliża wielkimi krokami!! Jestem strasznie ciekawa co przygotowałaś dla Janka i jego towarzyszy w ostatnim rozdziale :-)) Nie mogę się doczekac
OdpowiedzUsuń