sobota, 13 września 2014

72. "Cud" - Rozdział 2


Bezsilność. To właśnie czułem przemierzając bezkresne zielone pola. Nie mogłem nic zrobić, by powstrzymać ból, z coraz bardziej krwawiącej lewej nogi. Moje ubranie, wcześniej biało-granatowe, teraz, w okolicy lewego kolana było całe czerwone. Byłem tak wycieńczony i tak głodny, że kręciło mi się w głowie, a czasami czułem jak tracę grunt pod stopami. Najchętniej położyłbym się teraz na tej miękkiej, zielonej trawie i pozostał już na zawsze. 
A w zasadzie do czasu, gdy mnie znajdą. Wtedy już będę pewny, że zakończyła się moja ziemska wędrówka.  Nie mogłem już dalej iść, bo każdy następny krok sprawiał mi coraz większy ból. Spojrzałem na cudowny widok wiosennych pól. Trawa coraz bardziej się zieleniła, a drzewa nabierały coraz to więcej liści… Wydawało mi się, że jestem na tym świecie zupełnie sam. Jakby nikt oprócz mnie nie istniał. Z pewnością myślałbym tak dalej, gdyby nie to, że dostrzegłem mały drewniany domek, który znajdował się pośrodku wielkiej polany. Nie zastanawiałem się ani chwili. Odwróciłem się za siebie, żeby sprawdzić, czy widać jeszcze obóz. Odetchnąłem z ulga, gdy nie dostrzegłem ani śladu mojego dawnego nędznego życia. Ostatkiem sił pobiegłem przed siebie, jak najszybciej, żeby tylko ktokolwiek mi pomógł. Kuśtykając, wbiegłem po schodach po czym zapukałem do drzwi. Nieważne, kto znajdował się w środku, najważniejsze, żeby choć na chwilę udzielił mi schronienia. Drzwi otworzył mi jakiś starszy, bardzo wychudzony mężczyzna. Zza jego okularów z grubymi czarnymi oprawkami, spoglądały na mnie ciemne, głęboko osadzone oczy. Czułem jednak, że jest on dobrym człowiekiem. Jego wąskie usta ułożyły się w delikatny uśmiech. Spojrzał na mnie i powiedział bardzo spokojnym tonem:

- Niech się pan nie trwoży. Jestem swój, Polak. I wiem dobrze dlaczego pan tu przychodzi.

Rzekł te słowa tak, jakbyśmy się znali przynajmniej od dziesięciu lat. Po raz pierwszy od wielu miesięcy poczułem się bezpiecznie.

- Jest pan pewien ? –zapytałem jąkając się lekko – Ale ja uciekłem z obozu… Jestem piątym kołem u wozu – wystraszyłem się przez chwilę, że mężczyzna każe mi opuścić jego dom.

- To, że jest pan uciekinierem z obozu nie oznacza, że jest pan kimś złym. Wygląda mi pan na człowieka z krwi i kości. Jak my wszyscy. Ale może nie stójmy tu w progu – gestem pokazał mi, żebym wszedł do środka – Zapraszam.

Byłem bardzo zaskoczony. Od bardzo długiego czasu tak naprawdę nie doświadczyłem takiej dobroci od drugiego człowieka. Gdy wszedłem do jego domu, od razu poczułem uderzenie ogromnego ciepła. Wszyscy  zgromadzili się w jednym pokoju i w jednej chwili spojrzeli na mnie w ten sam sposób. I dobrze wiedziałem dlaczego. Uciekinierzy  nigdy nie są mile widziani. Na zielonej, bardzo obskurnej sofie siedziała starsza kobieta, jak podejrzewałem, żona pana domu i czwórka o wiele młodszych, od tego człowieka i jego żony osób. Dwoje mężczyzn i dwie kobiety.

- Usiądź proszę i rozgość się, mój drogi – powiedział, po czym skinął głową na swoją żonę. Kobieta zmierzyła mnie wzrokiem i wyszła z pokoju. Po chwili przyniosła talerz gorącej zupy, kilka kromek chleba, ćwiartkę kiełbasy, ubrania i bandaż. Owijając mi obolałą i zakrwawioną nogę, żona starszego człowieka wciąż spoglądała na mnie z delikatną odrazą. Gdy tylko skończyła, a ja przebrałam się w nowe ubrania, prędko zabrałem się do pałaszowania. Nie oglądałem się nawet zbytnio co jem. Wpakowałem do swych ust jak najszybciej ciepły płyn, kilka kromek chleba i kiełbasę. Nie wiedziałem jak wynagrodzę temu człowiekowi i jego rodzinie takiej dobroci. Wiem, że nie jestem tu pożądany. Ale ja po prostu staram się walczyć o własne życie.

- Tutaj masz adres do mojego kolegi. On załatwi ci fałszywe papiery. Stąd wystarczy pójść prosto i dotrzesz do miasta, a tam sobie już poradzisz – powiedział mężczyzna.

Wszystko szło po mojej myśli, gdy nagle usłyszałem zza otwartego okna, głosy niemieckich żołnierzy i głośne szczekanie owczarków. Są już blisko.

- Chowaj się szybko ! – wrzasnął, po czym pokazał mi schody do ciasnej piwniczki.

Zbiegłem jak najszybciej na dół. Bałem się ? Gdzie jest ten człowiek, którego nawet imienia nie znam i cała jego rodzina ? Usłyszałem na górze kroki sześciu żołnierzy. Potem nastąpiła głucha cisza i nagle sześć głośnych strzałów z pistoletów zakłóciło moje myślenie. Przez małe okienko zobaczyłem, jak żołnierze razem z psami odjeżdżają i zostawiają mnie tutaj samego. Gdy ich pojazdy były już wystarczająco daleko, wyszedłem przez małe drzwiczki w piwnicy. Trzymałem w ręku pożółkłą karteczkę na której było napisane: „Wacław Kramkowski, ulica Wrzosowa 17”. Zostawiłem za sobą ciała sześciu niewinnych ludzi, po czym ruszyłem naprzód. Płakałem. Nawet powietrze było cięższe niż dotychczas. 

~Kate Moore

9 komentarzy:

  1. Podziwiam cię za to że potrafisz pisać o tak trudnych rzeczach tak niesamowicie. Masz naprawdę wielki talent tylko szkoda że tak mało ludzi na razie go dostrzegło :v

    OdpowiedzUsuń
  2. Cud to jednym słowem ARCYDZIEŁO!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wtorek?Dlaczego wtorek??? Gdybym miała możliwość to chciałabym przeczytac 'Cud' już dzis! Akcja zaczyna nabierać tępa i pojawiły sie w koncu dialogi które może nie są jakoś rozbudowane ale w tym tkwi cały fenomen tego fan fiction. CUDownie :)))

    OdpowiedzUsuń
  4. "Wygląda mi pan na człowieka z krwi i kości. Jak my wszyscy." Bardzo mądre słowa i świetny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  5. Nigdy nie myślałam że aż tak bardzo zakocham się w jakimś opowiadaniu <3 Brawo

    OdpowiedzUsuń
  6. Zaczęłam czytać ten rozdział z ogromnym uśmiechem na ustach i niedowierzaniem że są jeszcze ludzie którzy potrafią tak pięknie pisać w erze komputerów i wszystko było super do momentu gdy rozdział się skończył. Potrafisz hipnotyzować swoim stylem pisania i zarażasz wszystkich taką dobrą energią mimo że piszesz o rzeczach niekoniecznie pozytywnych. Podoba mi się!

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo ładne i treściwe opowiadanie, a w dodatku wiele ciekawych sentencji. Kocham czytać cokolwiek z okresu II Wojny Światowej więc to jak najbardziej przypadło mi do gustu :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie mogę się już doczekać następnych rozdziałów!!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo lubię Twój styl pisania, Kate. Jest taki jedyny w swoim rodzaju, wnikliwy, ale też tajemniczy. Chyba zaczynam się zakochiwać w tym opowiadaniu :))

    OdpowiedzUsuń