sobota, 2 sierpnia 2014

54. "Skrzypek" - Epilog

Po zbombardowaniu Drezna, wróciłam tam dwa miesiące później.

Chodziłam po martwych i cichych ulicach, które teraz były wypełnione kamieniami i żwirem. Odwiedzałam ruiny filharmonii, gruzy, które były kiedyś domem Matthewa i wiele innych miejsc, które sprawiały, że przywoływałam sobie jego obraz w mym  umyśle.

I przypomniałam sobie jedną rzecz, którą zrozumiałam niegdyś przed laty.

Każdy człowiek przychodzi na ziemię w określonym celu. A jeśli już go spełni, może z powrotem wrócić do miejsca, z którego przyszedł.

Matthew przyszedł na ziemię po to, aby rozpalić w moim sercu nadzieję,że są jeszcze ludzie, którzy doceniają każdą, nawet najmniejszą rzecz.

Giselle już nigdy nie zaznała szczęścia w miłości, ale odeszła z tego świata radosna. Wiedziała, że to właśnie skrzypek był tym jedynym aż do skończenia świata.

Dziś bardzo często odwiedzam Drezno, które jednak powstało z martwych i zachwyca wszystkich swoim pięknem. Mijam ludzi w poszukiwaniu tych samych poczciwych oczu Mattewa, które niosły za sobą ciepło, miłość i bezgraniczne zaufanie, ale nigdy ich nie znajduję.

Nikt bowiem nie przychodzi na ten świat dwa razy w tej samej postaci. Każdy człowiek jest wyjątkowy i cenny nie przez ilość posiadanych rzeczy, ale przez to, co może zaoferować drugiej osobie w postaci piękna duszy.

Czasami jednak wydaje mi się, że słyszę tę samą symfonię, jaką niegdyś grał Matthew i widzę jego twarz. Wpatruję się wtedy też w jego łódź, która dobiła już do brzegu i osiągnęła to wszystko, co osiągnąć powinna.

Niebo.

I rozwijam wtedy moje skrzydła i lecę nimi wysoko do góry, gdzie wśród obłoków odnajduję wszystkich tych, którym udało mi się pokazać sny na słodkiej jawie.

Widzę Lizę i jej męża spacerujących po bezkresnych łąkach, Corneliusa, którego oczy w końcu przejrzały i tak jak kiedyś obiecał mu Matthew, tworzy razem ze swoim bratem symfonie, które zapiszą się w pamięci żyjących.

Nieopodal spotykam Giselle, która znów ma dwadzieścia lat i śpiewa tak pięknym głosem jak kiedyś.

Wiem tylko jedno i o tym nigdy nie zapomnę.

Matthew był największym człowiekiem, jakiego kiedykolwiek udało mi się spotkać, a to jest jego historia.

Nigdy nie mogę zapomnieć o kolorze jego oczu, o jego skrzypcach  i jego sercu.

A jeśli kiedykolwiek przyśni wam się chłopiec z ciemną czupryną włosów i skrzypcami w ręku, wiedzcie, że jest nim właśnie Matthew.

Jedyna osoba, która była warta wszystkich cudów świata.

Jedyna osoba, która była w stanie zachwycić swą duszą.

Jedyna osoba, która wciąż utrzymuje mnie żywą.


~Kate Moore

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz