sobota, 27 września 2014

78. "Cud"- Rozdział 6


- Halo ! Czy nic panu nie jest ? – usłyszałem nad sobą piskliwy kobiecy głos – Dobrze się pan czuje? Otworzyłem oczy. Nade mną stało mnóstwo osób szepczących sobie coś do uszu. Nie miałem pojęcia co tutaj robię. Podniosłem się powoli z  ławki, strzepując szary pył ze spodni.

- Nie –rzekłem – Nic mi nie jest. Wszystko… Wszystko jest w porządku.

Gdy tylko to powiedziałem, wszyscy ludzie odeszli. Wrócili do swoich spraw, co wcale mnie nie zaskoczyło. Oni nawet mnie nie znali.
 Przez chwilę zastanawiałem się co ja właściwie robię w tym parku. Nagle jednak doszła do mnie ta bolesna prawda. Przeze mnie nie żyje dziesięć osób. Dziesięć. Taka mała liczba, a jednak teraz znaczyła tak wiele. Dziesięć serc. Niewinnych serc… Tylu ludzi. Przeze mnie. Czułem, jak moje własne myśli mnie zabijają. Obóz. Ucieczka. Poświęcenie. Śmierć. Moja wolność.  Nagle przypomniałem sobie o Stefanii. Nie wiem co sądzić o tej dziewczynie. Nie czułem się przy niej obco, mimo tego, że prawie w ogóle jej nie znałem. Wtem zobaczyłem starszą kobietę stojącą na rogu jakiejś ulicy. U jej stóp stało małe wiaderko z wodą, w którym stał mały bukiet róż. Poszedłem w jej stronę i gdy już ją mijałem, kobieta powiedziała zachrypłym głosem:

- Młody człowieku, tak bardzo bolą mnie już nogi. Czy zechciałbyś może kupić ten bukiet róż ?

- Ale… Ale ja nie mam pieniędzy – odrzekłem lekko zawstydzony.

Ta starsza pani popatrzyła mi nagle w oczy i powiedziała:

-Masz bardzo ładne oczy, wiesz o tym ? – przez chwilę wydawało mi się, że sama zadała sobie to pytanie – Zapewne musisz mieć mnóstwo dziewczyn czekających na ciebie. Możecie być w końcu szczęśliwi, bo przecież Polska jest wolna !

- To znaczy… - zacząłem – Jest ktoś…

Rzecz jasna myślałem o Stefanii.

- Na pewno szczęściara z tej dziewczyny – kobieta nie zastanawiając się ani chwili, wyjęła z wiaderka bukiet róż i podała mi je.

- Proszę. Zachowaj je – powiedziała.

- Ale… Ale… To tak za darmo ? Niewiele ludzi daje cokolwiek za darmo, nie mając w tym jakichkolwiek korzyści – rzekłem – Jest pani bardzo dobra dla mnie…

- Widzisz chłopcze – powiedziała – na tym świecie jest mnóstwo ludzi. Dobrych i złych. Tych dobrych można bardzo łatwo poznać. Po ich dobrych uczynkach i po tym, co dają innym na co dzień. Ale ci źli… Ci źli kryją się w ciemnych zakamarkach i tylko czasami pokazują swe prawdziwe oblicze. Zapytasz mnie pewnie zaraz, co ci ludzie mają związanego z tymi różami. Otóż nowe, pachnące róże są tak jak ci dobrzy ludzie, bo już spoglądając na nie widzisz, że nadają się, by wstawić je do wazonu. A te zwiędłe i przebrzydłe róże czasami wydają się być zdrowe, ale gdy bliżej się im przypatrzysz tak naprawdę nadają się tylko do wyrzucenia. Weź to – odrzekła, po czym wręczyła mi bukiet róż – Tak po prostu. Za darmo. I zapamiętaj, co ci powiedziałam.

Starsza kobieta odeszła z wiaderkiem wody, zostawiając mnie samego na tej pustej ulicy. Gdy tylko popatrzyłem na ten cudowny bukiet, od razu pomyślałem o Stefanii. Na pewno by się ucieszyła na ich widok. Nie zwlekając ani chwili dłużej, pobiegłem do domu pana Kramkowskiego, by jak najszybciej się z nią zobaczyć. Gdy tylko wbiegłem do środka, zobaczyłem pana Wacława siedzącego na sofie z bardzo ponurą miną na twarzy.

- Co się stało ? – zapytałem ze zdziwieniem.

Pan Kramkowski po długiej chwili milczenia powiedział:

- Usiądź sobie chłopcze.

Posłusznie usiadłem na stojący nieopodal fotel. Czułem w głosie pana Kramkowskiego, że zaraz powie coś smutnego.

- Stefania… - przerwał – Stefania… ona…

O mój Boże. Tylko nie to.

- Co z nią ? – zapytałem, choć tak bardzo bałem się odpowiedzi.

- Ona uciekła. Przed chwilą zobaczyłem, że nie ma jej w pokoju.

Gdy ta informacja dotarła do mnie w całości, bez słowa wybiegłem z domu pana Wacława, zatrzaskując za sobą drzwi. W ręku trzymałem jedynie te róże, które dostałem zaledwie przed chwilą. Gdzie ona mogło pójść ?

- Stefania ! – wrzasnąłem ile sił w płucach biegnąc w pośpiechu przez ulicę. – Stefania ! – dostrzegłem przed sobą duży szyld z napisem „Cmentarz komunalny”. Z jednej strony wydawało mi się to bezsensowne, żebym znalazł ją właśnie w tym miejscu, ale druga strona podpowiadała mi, by tam zajrzeć. Nigdy nie lubiłem przychodzić na cmentarz. Wyczuwałem zawsze jakąś dziwną grozę tego miejsca i tak było również teraz. Stare, marmurowe pomniki z dwoma datami i wielkimi krzyżami. Nieopodal dało się usłyszeć ćwierkanie ptaków, a słońce świeciło na czarno- zieloną polanę. Jest. To ona. Stefania. Siedziała sama na wielkiej, ciemnej ławce, spoglądając na czyjś grób. Nie chciałem jej wystraszyć. Delikatnie spocząłem na ławce. Podniosła głowę. Łzy. Z jej oczu płynęły łzy.

- Obiecałeś mi wczoraj, że przyjdziesz – powiedziała z wyrzutem.

- Wiem. Przepraszam- powiedziałem.

Stwierdziłem, że nie ma sensu, aby jej cokolwiek tłumaczyć. Za dużo czasu by mi to zajęło.

- Kto to ? – zapytałem, wskazując na grób.

„Zygmunt Rączkowski. Żył 5 lat.”

Stefania przez chwilę milczała. Wydawało mi się, że zbiera myśli, gdy nagle powiedziała:

- To był… To jest mój braciszek. Zmarł na gruźlicę. Były zbyt duże powikłania. Nic nie dało się zrobić.

Ona straciła jeszcze więcej niż mi się to wydawało. O wiele więcej. Oboje przez chwilę milczeliśmy.

- Stefania – zacząłem – Dlaczego uciekłaś ?

Wytarła łzy z policzków i przez chwilę patrzyła na mnie ze zdziwieniem.

- Uciekłam ? Ja wcale nie uciekłam – powiedziała zdecydowanym tonem głosu – Ja po prostu chciałam odwiedzić grób mojego brata.

Opuściłem głowę i spojrzałem na czerwone róże, które trzymałem w ręku.

- Właściwe te kwiaty miały być dla ciebie, ale jemu się bardziej przydadzą – rzekłem, po czym położyłem bukiet na malutkim marmurowym pomniku.

- Dziękuję – powiedziała Stefania.

- Za co ? – odrzekłem ze zdziwieniem.

- Za to że jesteś  - po czym odwróciła głowę w moją stronę i kąciki jej ust powędrowały ku górze. Złapała mnie za rękę. Chciałem, by już nigdy nie wypuściła jej ze swojego uścisku.


 ~Kate Moore

10 komentarzy:

  1. Złapałaś mnie za serce już przy pierwszym słowie i za nic nie chciałaś puścić do ostatniego...Bardzo wzruszyło mnie wyznanie o dobrych i złych ludziach tej starszej pani.Piękne to..

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba mi się postać i charakter Janka z twojego opowiadania. Mimo że wiele przeżył i wiele przepłakał wciąż utrzymujesz go jako osobę wrażliwą ale taką, która umie panować nad swoimi uczuciami. Nie wiem czy kiedykolwiek tak bardzo podziwiałam jakieś opowiadanie tak bardzo jak to. Ono jest warte wszystkich najważniejszych nagród świata.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ostatnie słowa tego rozdziału sprawiły, że musiałam udać się w długą podróż po paczkę chusteczek higienicznych. Po prostu nic dodać nic ująć

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten rozdział wyszedł ci tak genialnie, że aż się boję co będzie w kolejnych kochana :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Obserwując twoją postawę przy innych postach, gdy inni pisali ci pochwały i mówili jaki Cud jest genialny, zawsze byłaś nad wyraz skromna i nie wyrywałaś się przed szereg, ale wiesz teraz powinnaś się ze mną zgodzić, bo „Cud” przewyższył wszystkie inne opowiadania pisane przez innych ludzi. Czytałam ich już naprawdę tak mnóstwo że myślałam że każde znów będzie opowiadało o nieszczęśliwej miłości i tak dalej. „Cud” to nie opowieść o nieszczęśliwej miłości. To opowieść o miłości w czasach, kiedy tego pojęcia świat nie znał. Chciałabym być wypowiedziała się na temat co sama myślisz o „Cudzie”. Moje zdanie już znasz ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam. Nigdy jakoś nie zastanawiałam się nad tym, jak dobre jest to, co piszę, bo nie robię tego dla siebie, tylko dla takich osób jak właśnie Ty. Bardzo miło mi jest słyszeć tak wielkie słowa na temat "Cudu" i serdecznie dziękuję Tobie, Weroniko, jak i również wszystkim pozostałym osobom. Każdego dnia coraz bardziej motywujecie mnie do pisania czegoś nowego :)

      Usuń
    2. Zasłużyłaś sobie na to by Cię wspierać i motywować :-) Pozdrawiam cieplutko

      Usuń
  6. Wiesz co mi się najbardziej podoba w tym opowiadaniu ? To że nie rzucasz słowami których nie znasz tylko dobierasz je wszystkie najstaranniej jak tylko możesz. Ogromne ukłony w twoją stronę.

    OdpowiedzUsuń
  7. „Otóż nowe, pachnące róże są tak jak ci dobrzy ludzie, bo już spoglądając na nie widzisz, że nadają się, by wstawić je do wazonu. A te zwiędłe i przebrzydłe róże czasami wydają się być zdrowe, ale gdy bliżej się im przypatrzysz tak naprawdę nadają się tylko do wyrzucenia.”
    W całym moim życiu nie słyszałam tak pięknego cytatu wymyślonego przez młodą osobę.

    OdpowiedzUsuń
  8. Kate, wywołałaś u mnie tyle emocji podczas czytania jednego rozdziału że to jest aż niebywałe. Cud jest po prostu najgenialniejszym opowiadaniem na świecie.

    OdpowiedzUsuń