środa, 10 września 2014

71. "Cud" - Rozdział 1


Na nic już nie miałem siły. Za każdym razem, gdy próbowałem podnieść tę ciężką łopatę z ziemią, nogi uginały się pode mną ze zwykłej ludzkiej bezsilności. Za swoimi plecami słyszałem ostatnie tchnienia starszego człowieka, który nie był w stanie się podnieść. Przez chwilę przeszła mi przez głowę myśl, żeby mu pomóc, ale wtem usłyszałem ciężkie kroki niemieckich oficerów, którzy podnosili głos na nas, jakbyśmy byli jakimiś dzikimi zwierzętami, które trzeba zagonić do klatki, bo mogą wyrządzić szkodę innym.
 Łzy zaczęły mi powoli spływać po policzku, gdy zobaczyłem jak ci oficerzy kopią tego biednego człowieka. Powoli obróciłem głowę i zabrałem się do pracy, ale w uszach wciąż dudniły mi okrutne dźwięki wychodzące z gardeł tych oficerów. Po kilku minutach klatka cierpiącego mężczyzny zastygła w bezruchu. Odłożyłem powoli łopatę i zbliżyłem się do tego człowieka. Miał całą zakrwawioną twarz, a jego oczy bez wyrazu wpatrywały się w niebo. „ Nr 36670” – przeczytałem klęcząc nad nim. Łzy płynęły mi teraz po policzku strumieniami. Nie miałem jednak czasu na to, żeby rozpaczać nad losem drugiego człowieka. Trzy miesiące spędzone w obozie koncentracyjnym sprawia, że chcę płakać nad samym sobą. Byłem już tutaj zbyt długo, by rozpaczać. Zbyt długo, by za kimkolwiek tęsknić. Po prostu zbyt długo na wszystko. Spojrzałem w niebo. Było takie samo jak zawsze, a w zasadzie takie samo od czasu, kiedy tutaj trafiłem. Niesamowicie smutne. Każdego dni wygląda tak, jakby chciało się rozpłakać.  A gdy już płacze to bardzo długo, a w zasadzie bezustannie. Odgarnąłem włosy z czoła, poprawiając mój pasiasty beret i zabrałem się do pracy. Wiedziałem, że w każdej chwili mogą tu przyjść ci bezduszni oficerzy. Nie chcę mieć z nimi na pieńku. Minęło bardzo dużo czasu, zanim zorientowałem się, że wołają nas na apel. Za każdym razem, gdy oblizywałem usta z braku wody, czułem słony smak potu pomieszany ze słodko-gorzkim smakiem ziemi. Popatrzyłem na ziemię ubita w jedną wielką skałę. Można powiedzieć, że rowki i wszystkie wgniecenia przypominają schody. Schody do wolności… Za wysokim kolczastym płotem pod linią wysokiego napięcia znajdował się zupełnie inny świat. Świat, za którym wszyscy tak tęsknimy. Trawa wydawała się być bardziej zielona, na drzewach rosło mnóstwo liści, a świat był po prostu lepszy. Jedynie linia wysokiego napięcia uniemożliwiała mi ucieczkę. Zresztą o czym ja w ogóle myślę ? Zawsze we wszystkim przegrywam… Uciec też mi się nie uda. Prędzej zginę. Ale pragnienie okazało się być silniejsze. Jeśli wszyscy są na apelu, musiałbym jedynie wyłączyć prąd i jakimś cudem dobiec z jednego do drugiego końca obozu niezauważonym. To niemożliwe… Ale muszę zaryzykować. Powoli odłożyłem łopatę na miejsce i popatrzyłem w lewo i w prawo. Ani śladu oficerów ani więźniów. Pobiegłem przed siebie, ile tylko sił w nogach. Wiedziałem, że nie mogę się zatrzymać, a każdy krok stawiałem najostrożniej jak tylko mogłem, byleby się nie przewrócić. Byłem już blisko… Zbyt blisko, żeby się rozmyślić. Energicznie rzuciłem się na drzwi i pociągnąłem za klamkę, a ta, ku mojemu zdziwieniu ruszyła do przodu, otwierając przede mną drzwi. Nikogo nie było wewnątrz. Nie miałem czasu, żeby patrzeć na to, co znajdowało się w środku. Chwyciłem za wajchę, która była odpowiedzialna za dostarczanie prądu i pociągnąłem ją w dół. Jakaś lampka, która wcześniej paliła się na czerwono, teraz nie świeciła żadnym blaskiem. Resztkami sił i tak, by tylko nikt mnie nie zauważył, wróciłem do miejsca, teraz już odrobinę mniej groźnego, które odgradzało mnie od wolności. Wspiąłem się na sam szczyt małej wysepki, ale ziemia się pode mną zapadała. Nie miałem wyjścia. Ostrożnie przeszedłem przez kolczaste ogrodzenie, dotkliwie raniąc się jednak w nogę. Po raz ostatni spojrzałem na panoramę obozu, zeskoczyłem z ogrodzenia i… byłem wolny. Ze łzami w oczach i zakrwawioną nogą pobiegłem jak najdalej. Przed siebie.

~Kate Moore

7 komentarzy:

  1. Genialnie!!!! Nie mam żadnych wątpliwości co do przyszłych rozdziałów "Cudu". Piszesz odważnym i niesamowicie pięknym językiem, a w dodatku przekazujesz tak trudne rzeczy w sposób łatwy i zrozumiały. Zakochałam się w tym! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Po prostu czapki z głów... Chciałabym powiedzieć coś więcej, lecz boję się że tym samym ujmę coś temu opowiadaniu.

    OdpowiedzUsuń
  3. jestem w podobnej sytuacji co koleżanka wyżej. Skoro jesteśmy już na pierwszym rozdziale, a on jest już tak wciągający to nie chcę wiedzieć co będzie dalej

    OdpowiedzUsuń
  4. Opłaciło się czekać do dnia dzisiejszego, żeby przeczytać coś tak niesamowitego ! Świetnie :))

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapowiada się hit na miarę "Skrzypka" ! I takie małe pytanko:Kiedy kolejny rozdział ?(prosze was nie męczcie nas długo i opublikujcie nawet jutro :*)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na następny rozdział zapraszamy wszystkich już w sobotę :) W międzyczasie możecie liczyć jednak na wiersz ze strony współautorki tego bloga, który zdecydowanie umili Wam oczekiwanie. Bądźcie cierpliwi!

      Usuń
    2. Ach uwielbiacie trzymać swoich czytelników napięciu i nie robicie wszystkiego w jeden tydzień ;-) to bardzo dobrze, przynajmniej mamy na co czekać..

      Usuń