niedziela, 13 września 2015

Blanc ; 1 - "Zielarz"

 Blanc ; 1
"Zielarz"

 ***

Mijały miesiące
Spędzone na łące
Gdy roślin dzielnie szukałem
Było ich wiele-
I duże, i małe,
Aż miejsca na nie nie miałem
Zbierałem krwawnik,
Zrywałem przetacznik,
By wrócić później do domu
I je wysuszyć,
I je pokruszyć,
I później podarować komuś.
Słoiki, butelki,
I od nich nakrętki,
Wszędzie leżały w około,
A ja wciąż kroiłem,
A ja wciąż mieliłem
Każde ziele i zioło.
Gdy już pobadałem,
I wszystko spisałem,
Znając wszystkie ziół właściwości,
Westchnąłem smutno,
I stwierdziłem krótko
„Nie ma zioła, co pomoże w miłości”
Mijają miesiące,
A ja wciąż na łące
I szukam drugiej połówki,
A tam wciąż krwawniki,
A tam przetaczniki,
I zieloniutkie makówki.

~ Victoria Blanc

poniedziałek, 8 czerwca 2015

168. Rok "Maków i poezji" ! ❤



Najdrożsi Czytelnicy „Maków i poezji”!


Aż ciężko uwierzyć, że mija już rok od kiedy na naszym blogu pojawił się pierwszy post – wiersz Victorii Blanc „Maki, broń i obietnice”. Od tego czasu w polskim świecie różnych blogów, na zupełnie odmienne tematy, pojawiły się „Maki zaplątane w drut kolczasty”- blog, który przekazuje wartości życiowe, czy też prześmiewcze sytuacje na poetycki sposób. Początki oczywiście nie były łatwe- na początku niewiele osób chciało kosztować słodkiego smaku poezji. Dzienna liczba wyświetleń nie przekraczała nawet stu. Z upływem czasu, do grona naszych Czytelników dołączyło wiele osób, które w piękny sposób motywowały nas do dalszej pracy. Podsuwały nam one wiele ciekawych pomysłów, dzięki którym udało nam się osiągnąć nasz mały poetycki sukces. Przez ten cały rok wiele zmieniło się w naszym życiu. Stałyśmy się bowiem odpowiedzialne za krzewienie poezji wśród ludzi dwudziestego pierwszego wieku. Nie traktowałyśmy i chyba wciąż nie traktujemy tego jako obowiązek. „Maki i poezja” jest najpiękniejszą i najcudowniejszą rekreacją, jaką kiedykolwiek byłybyśmy sobie w stanie wyobrazić. 


Dzisiaj, kiedy minęło już dokładnie 365 dni od czasu, kiedy po raz pierwszy we wszystkich internetowych wyszukiwaniach pojawiło się hasło „Maki i poezja”, chcemy podziękować przede wszystkim Wam- Drodzy Czytelnicy. Bez Was nic nie mogłoby się urzeczywistnić. Żadne nasze wiersze nie stałyby się w ani jeden sposób popularne i nikt nie chciałby nas tak naprawdę czytać. To dzięki Wam „Maki i poezja” wciąż może przekazywać te same piękne wartości, które trwają już od 8 czerwca 2014 roku. Dziękujemy Wam za wszystko i mamy nadzieję, że wytrwacie z nami na naszej łodzi, która bardzo chce popłynąć jeszcze dalej!



Co udało nam się zrobić przez cały ten rok?


- na naszym blogu pojawiło się prawie 130 wierszy różnej tematyki- od ukazujących wzniosłe wartości, przez melancholijne utwory oraz te, które pozostawały po sobie uśmiech na ustach,

-napisałyśmy wiele pięknych opowiadań, które czytaliście z wielkim zaciekawieniem: „Cud” , „Skrzypek”, „Smuglianka”, „Wiolonczela” oraz wiele innych krótkich opowiastek,
-rozpoczęłyśmy serię Kącików Poetyckich, które są poświęcone wybitnym polskim poetom, inspirujących nas na co dzień,

-założyłyśmy konta naszego bloga na dwóch najważniejszych profilach społecznościowych: na Facebooku oraz Google+,

-utworzyłyśmy również specjalną internetową skrzynkę pocztową, która stanowi idealne połączenie między nami, a Wami- naszymi Czytelnikami,

- „Maki zaplątane w drut kolczasty” zostały przez Was wyświetlone prawie pięćdziesiąt tysięcy razy,

-łącznie nasi Czytelnicy opublikowali aż 442 komentarze,
-nasz blog wziął udział w prestiżowym konkursie na Blog Roku 2014 w kategorii najlepszy blog roku Polski wśród nastolatek- mimo że nie zajęłyśmy żadnego miejsca, sam udział był dla nas ogromnym wyzwaniem i pięknym doświadczeniem.


W związku z 1. Rocznicą utworzenia naszego bloga, informujemy Was również, że kolejne posty pojawią się dopiero w przyszłym tygodniu. Niech ten tydzień będzie dla nas czasem na odpoczynek i nabranie witalności do pisania wierszy, a dla Was niech będzie to czas na przeczytanie tych postów z całego tego roku, które spodobały się Wam najbardziej.

Do usłyszenia!

Victoria Blanc oraz Kate Moore

sobota, 6 czerwca 2015

167. "Wiolonczela" Rozdział VII


 Ciepłe dni wprawiają mnie w dobry nastrój. Mama mówiła, że to dzięki promieniom słonecznym- ponoć mają w sobie coś takiego, co poprawia humor i wpływa dobrze na zdrowie. Niezbyt dobrze pamiętam, co to takiego było… Ale to przecież nie ważne.
 Jak dobrze, że pogoda dopisywała w moje urodziny.
 Nie, żebym zamierzała je jakoś hucznie świętować, ale nikt nie chciałby tego przygnębiającego deszczu za oknem… 

czwartek, 4 czerwca 2015

166. "Rany"

"Rany"

Kropla wiosennego deszczu subtelnie i powoli zsunęła się z zielonego liścia upadając, na zwilżoną rosą soczystą trawę. Prawie niewidzialna mgła utrzymująca się nisko nad ziemią utworzyła kruchą sieć. Drzewa i kwiaty tworzyły cichą symfonię poruszającą się to na prawo, to na lewo. Nie ciesząc się przestrzenią wokół niej, przemierzała bezkresną drogę z oczami przemoczonymi łzami, które wsiąkały w jej biały i zniszczony sweter. Była obdarta z marzeń i nadziei, która wypadła z jej plecaka gdzieś po drodze. Wyśniła sobie piękne życie, którego nigdy nie udało jej się przeżyć. Wszystko, co kiedyś było ważne, dziś już się nie liczyło. Czuła odrazę do świata i wszystkich stworzeń, które stąpały po ziemi. Ludzie ją zranili i odeszli, pozostawiając samą jak chorągiewkę ustępującej ogromnej sile wiatru. Była upadłym aniołem z ukrytymi gdzieś głęboko skrzydłami, które nie umiały latać.  Głosy magicznych istot w jej głowie powoli doprowadzały ją do śmierci. Każdego dnia wiązała na swojej drodze niewidzialną pętlę, którą bardzo bała się zacisnąć. Nie wiedziała, czym jest szczęście. Było to dla niej aż tak nieznane uczucie, że nie potrafiła podać nawet definicji tego słowa.

 „Zamknij oczy i pomyśl o czymś miłym” – powtarzała sobie każdej nocy. Ale zaraz potem przychodziły wspomnienia, które właśnie wtedy bolały najbardziej. Żyła, choć tak naprawdę kolor okularów przez jakie patrzyła, barwiły świat na czarno. Ból przeszywający ją od środka był tak silny, że nie widziała sensu stawiania kolejnych kroków. Była osobą, która przez cały czas myślała o śmierci. Grała w taką rosyjską ruletkę, w którą była uwikłana sama ze sobą. Jej życie było smutne. Jej świat był smutny. Nie chciała się oszukiwać. Cokolwiek dobrego przydarzyło się jej w życiu nie zostawało u niej na dłużej. Wciąż przychodziły do niej koszmary. Ona biegnąca środkiem ulicy ubrana w białe poplamione krwią szaty. I samochód, który prowadził ją do miejsca, którego nie znała. Wiedziała dobrze, że nie ma ludzi szczęśliwych. Są tylko tacy, którzy ich udają.  Próbują się dopasować do tego świata i tak na darmo. Stanęła na szczycie wielkiego wzniesienia. 

Niewidzialna postać złapała ją za rękę, ciągnąc w dół. „Chodź za mną” wyszeptała. A ona w swej naiwności skoczyła.

wtorek, 2 czerwca 2015

165. "Nie potrafię wytłumaczyć"


"Nie potrafię wytłumaczyć"

Nie potrafię wytłumaczyć
Co mój pies takiego robi
Że raz obrażony idzie
A potem do mych drzwi skrobie
I gdy on już nadąsany
Idzie sobie, mnie zostawia,
Ja już łzy mam w oczach moich
A on z powrotem się skrada

Nie potrafię wytłumaczyć
Czemu, gdy wraca pomału
I tak głowę spuszcza smutno
To do niego nie mam żalu
Że wcześniej napsocił sporo
Pogryzł meble, ugryzł brata
Przecie taki pies głupiutki
Kocha mnie po koniec świata

Nie potrafię wytłumaczyć
Czemu znowu się uśmiecham
Przywołuję go do siebie
I z przytulaniem nie zwlekam

czwartek, 28 maja 2015

164. "Nieżycie"

"Nieżycie"

Co to za świat,
w którym "Dzień dobry"
nie zawsze pada dwa razy,
w którym na "Do widzenia" 
wyciągają sztywne palce ku górze,
a "Kocham Cię"
czasem oznacza w istocie różne rzeczy.
Co to za spojrzenie,
które się z dobrem nie zawsze kojarzy,
w którym z ciemnością przekleństwa rosną,
a słodkości usychają przezornie.
Co to za sprawiedliwość,
w której dwoje ma inaczej,
choć niby na równi przecież stają.
Co to za życie,
w którym się wiąże miłość z niemiłosiernymi,
a tam, gdzie nadzieja z beznadzieją upada,
świat z nie-światem w jedną całość się składa. 

wtorek, 26 maja 2015

163. "Melancholijne róże"

 

"Melancholijne róże"

Melancholijne, białe i bordowe róże, zdążyły już zwiędnąć,
Nie pozostawiając po sobie pamięci.
Miały dzielnie strzec grobu martwego żołnierza,
Aż do swoich ostatnich dni.
Biało-czerwone płatki opadły na zabrudzony prochem nagrobek.
Spełniły swą misję niebywale sumiennie.
Wabiły żarłoczne owady
I pozwalały obgryzać swoje łodyżki,
Byleby tylko ciało nie zostało naruszone.
Jak ogromna była ich żałość,
Gdy ujrzały chłodne zwłoki.