Witam serdecznie!
Ach, już listopad. 11 listopada.
Dzisiaj trochę specyficzny wpis.
W planach miałam dodanie jakiegoś wiersza, jak zwykle. Ale w ostatniej chwili mnie olśniło. Przecież dzisiaj wspominamy dawne czasy i cieszymy się, że Polska odzyskała wolność, że żyjemy w wolnym kraju. Niepodległość.
Moja Ojczyzna jest dla mnie czymś wielce ważnym. Jestem wdzięczna wszystkim, którzy oddali za nią swe cenne życia. Dzięki nim teraz i ja, i współautorka bloga, i moi bliscy, i przyjaciele, wszyscy ludzie, mogą żyć w tym pięknym, wolnym kraju,
Dzisiaj trochę wspominania. Dopiero od jakiegoś czasu, a dokładniej od początku publikacji "Skrzypka" (o ile się nie mylę), blog stał się popularniejszy. Jestem pewna, że wielu czytelników nie zaglądało do wcześniejszych wpisów. Tak więc, dzisiaj trochę wspomnień dawnych wierszy, tych zainspirowanych naszym krajem, tych napisanych z radością z tego, że mogę żyć tutaj.
Nasza kultura, nasza historia, nasza Polska.
Pierwszy wpis na blogu, zainspirowany polskimi Ułanami. Jeden z tych wierszy, gdzie włożyłam w tekst sporą część siebie i swoich uczuć.
Chyba pierwszy wiersz mojego autorstwa, w którym na wers nie przypadało więcej niż 3-4 słowa. Zwarty, ale, moim skromnym zdaniem, nie najgorszy.
Bawienie się w przenośnie, bawienie się wpisanie, bawienie się w poezję, a z tej zabawy wyszedł dość poważny wiersz.
Przenośnia na przenośni, nic nie jest oczywistym, ale jeśli temu się przyjrzeć, widać sens.
Tutaj chyba nie muszę nic tłumaczyć, tytuł jest dość oczywisty, jak i sam wiersz.
Pisane stosunkowo nie dawno, jeszcze świeże, kipiące emocjami. (przynajmniej jak dla mnie) Trochę polskości, trochę maków, trochę... Trochę wszystkiego.
A dla wszystkich, którzy przybyli na bloga po raz pierwszy, dodaję link do prologu do "Cudu", fanficku Kate Moore, które tak "rozsławiło" naszego bloga. :)
To by było na tyle.
Spokojnego dnia,
Victoria Blanc